Folk Tale

Kuglarze

AuthorIgnacy Krasicki
Book TitleBajki i przypowieści
Publication Date1779
LanguagePolish
OriginPoland

Dosyć się to często zdarza, Bywa kuglarz nad kuglarza.

Jeden z nich, a jest nie mało, Żwawo i śmiało Pokazywał, co może: Zjadał łyżki i noże, Z gałek ciasta robił grosze, Karty przemieniał w kokosze, Co chciał, stawiał, co chciał, zmykał, Usta kłodkami zamykał, Kuropatwy robił z chleba; Zgoła był takim, jak trzeba, Bawił, dziwił, od tygodnia; Wszedł drugi i powiedział: Ja się zowię zbrodnia. Rzekł zatem do pierwszego: Kolego i bracie! Na rzemieśle się nie znacie, A wy, co mnie widzicie, Patrzcie, cuda ujrzycie. Oto zwierciadło. Co wszystko zgadło. Zbliżył się szpetny, ujrzał postać miłą, Przyszedł garbaty, i garbu nie było, Każdy z pociesznym odszedł zadatkiem, Kto nie miał zębów, znalazł dostatkiem, Poczerniałe Były białe, Stara baba, będąc młodą, Pocieszyła się urodą. Wszyscy sprawcę uwielbiali, Wszyscy razem zawołali: Oto zwierciadło, Co wszystko zgadło. — Dał lichwiarzowi w rękę pełen kaszy garnek, Skoro wziął, tyle groszy było, ile ziarnek,

Glina przybrała postać okutej szkatułki. Otworzył stratny, znalazł pozew i pigułki, Rzucił, porwał ją złodziej i brzęczała złotem. Ale gdy odbił zamek z niezmiernym łoskotem, Przestraszył go natychmiast widok niespodziany, Złoto znikło, znalazł się stryczek i kajdany. Stawił butelek parę szampańskich — Oto, rzekł, ekstrakt obietnic pańskich. — Zrazu nic w nich nie było, Cóż się potem zjawiło? Oto coś jak się zaczęło burzyć, Mięszać, przewracać, pienić i kurzyć, Szelest zrobił się wielki, Pękły obie butelki, I znowu nic nie było. Gdy to wszystkich dziwiło, Jakieś dziwackie jął odprawiać szepty, Jak grad na stolik leciały recepty. Wziął jedną zdrowy, czytał, i słabo mu było, Wziął chory, nic nie znalazł, i to uleczyło, Spazmatyczna, co tam stała, To na swojej wyczytała: Chcesz nie bydź chora, Strzeż się doktora. Zmienił modne kornety w worek wypróżniony, Zrobił pierścień z pszenicy, a kufer z karbony. Zadziwili się wszyscy, on rzekł: To jest fraszka. — Dał młodemu trzos złota, zostala się flaszka. Postrzegł w ciżbie dworaka, dał mu pęcherz z złotem, Kazał ścisnąć, natychmiast niespodziewanym zwrotem, Odmieniwszy postawę prostą i obrzydłą, Wystrzelił jak z armaty i wydał kadzidło.

Wziął fascykuł od jurysty, Dmuchnął, został piasek czysty, Z piasku owego zaraz bicz ukręcił, Z bicza zrobił kałamarz, a gdy w nim coś zmęcił, Ujrzeli w ręku swoich za taką robotą, Ten, co miał sprawę, piasek; co w niej gadał, złoto. Sędziemu dwa pęcherze dał od zapozwanych, Obadwa były pełne papierów pisanych. Pękł, co był ubogiego, skoro go wymienił, Bogacza w ważny weksel zaraz się przemienił. A wszyscy zawołali zdaleka i z bliska: Tomito pęcherz, gdy kto na nim zyska. — Chcecie wiedzieć, rzekł, jakto przemysł rzeczy mnoży? Niech z was każdy w ten worek pieniądze położy. — Stosując się do rozkazu Napełnili go dorazu. On się pokłonił, podskoczył, wykrzyknął; Brzęknął pieniędzmi, rozśmiał się i zniknął.


Text viewBook