Folk Tale

Puhacze

AuthorIgnacy Krasicki
Book TitleBajki i przypowieści
Publication Date1779
LanguagePolish
OriginPoland

Małżonka puhaczowa, męża swego godna, A więc płodna, Urodziła sześć sowiąt, puhaczków też nieco. Zrazu słabe, dalej lecą, Raz, gdy na zwykłe igrzyska Ponad puste stanowiska Nabujawszy się do sytu, Wróciły do swego bytu, To jest w dziurę przy kominie: Pani matka w córce, w synie, Wnukach, wnuczkach spoważniona, Przyjmując do swego łona, Jakto zawsze panie matki, Rzekła: Cóż tam moje dziatki? Cóż tam słychać? — A więc wzdychać: Za naszych czasów wszystko coś szło sporzej, Teraz razwraz wszystko gorzej. — W tej tak wielkiej troskliwości Najmłodsze puhaczątko, faworyt jejmości, Ozwało się: Jakeśmy tylko wyleciały, Wszystkie ptakie zaniemiały, W kąty każdy jął się cisnąć, Żaden nie śmiał ani pisnąć,

My tylko same bujały. Coś tam w krzaczkach ptaszek mały, Co go to zowią słowikiem, Odzywał się smutnym krzykiem; Ale i ten nieśmiał mruczyć, Skorośmy zaczęły huczyć. — Po sercu (jakto mówią) matkę pogłaskało, Że się tak pięknie udało, Najbardziej, iż pieszczoszek tak dzielnie wymowny. Myśląc jednak, iż trzeba dać obrok duchowny, Rzekła: Choć wasz głos piękny, chociaż lot tak skory, Uczcie się miłe dziatki! i z tego pokory. Dobrze to jest, iż cudzą ułomność przebaczem; Nie każdemu dał pan bóg rodzić się puhaczem.


Text viewBook