Folk Tale

Dwunastu Braci

Translated From

Die zwölf Brüder

AuthorJacob & Wilhelm Grimm
Book TitleKinder- und Hausmärchen
Publication Date1812
LanguageGerman

Other Translations / Adaptations

Text titleLanguageAuthorPublication Date
De twaalf broersDutchM.M. de Vries-Vogel1940
I dodici fratelliItalian__
Mười hai hoàng tửVietnamese__
De tolv brødreDanish__
Os doze irmãosPortuguese__
Los doce hermanosSpanish__
The twelve brothersEnglishMargaret Hunt_
Les douze frèresFrench__
A tizenkét testvérHungarianBenedek Elek_
ATU451
LanguagePolish
OriginGermany

Dwunastu Braci

Był sobie ongiś król i królowa, żyli sobie razem w pokoju i mieli dwanaścioro dzieci, a byli to sami chłopcy.Rzekł więc król do swej żony:"Jeśli trzynaste dziecko, które wydasz na świat, będzie dziewczynką, niechaj umrze dwunastka chłopców, aby jej bogactwo było wielkie, a królestwo przypadło tylko jej samej."Kazał zrobić dwanaście trumien, a były one już wypełnione wiórami i w każdym leżała pośmiertna poduszeczka, i kazał je zanieść do zamkniętej izby, potem królowej dał klucz i rozkazał, by nikomu o tym nie mówiła.

Matka siedziała cały dzień i biadała, także najmniejszy syn, który zawsze był przy niej, a któremu nadała biblijne imię Beniamin, rzekł do niej:"Droga matko, czemu jesteś taka smutna?"

"Najdroższe dziecko,"odpowiedziała, "nie wolno mi tego tobie powiedzieć."Lecz on nie dawał jej spokoju, aż poszła i tworzyła ową izbę i pokazała dwanaście wypełnionych trocinami trumien."Rzekła potem:"Mój najdroższy Beniaminie, te trumny ojciec kazał zrobić dla ciebie i twoich jedenastu braci, bo jeśli na świat wydam dziewczynkę, wszystkich was zabiją i w nich pogrzebią."A gdy to mówiąc szlochała, pocieszała ją syn i rzekł:"Nie płacz, droga matko, jakoś damy sobie radę, uciekniemy."

Ona jednak rzekła:"Idź z jedenastką swoich braci do lasu, a jeden niech zawsze siada na najwyższym drzewie, jakie znajdziecie, i niech czuwa i patrzy na wierzę w tym zamku.Jeśli urodzę synka, wywieszę białą chorągiew, wtedy będziecie mogli wrócić.Jeśli urodzę córeczkę, wywieszą czerwoną chorągiew, a wtedy uciekajcie, jak szybko umiecie, i niech dobry Bóg was strzeże.Co noc będę wstawać i modlić za wami, zimą, by grzał was ogień, latem, byście nie sczeźli w gorączce."

Pobłogosławiła ich i wyszli w las.Jeden czuwał nad drugim, siedział na najwyższym dębie i patrzył na wieżę.Gdy minęło jedenaście dni i przyszła kolej na Beniamina, ujrzał, że wywieszono chorągiew, ale nie była biała, była czerwona jak krew, niosła wieść, że mają umrzeć.Gdy bracia to usłyszeli, rozgniewali się i rzekli:"Przez jedną dziewczynę mamy cierpieć śmierć!Przysięgamy, że się zemścimy, gdzie tylko spotkamy dziewczynę, popłynie czerwona krew."

Poszli potem głęboko w las, a w samym środku, gdzie było najciemniej, znaleźli mały zaklęty domek, który stał pusty.Rzekli więc:"Tutaj zamieszkamy, a ty, Beniaminie, ty jesteś najmłodszy i najsłabszy, ty zostaniesz w domu i będziesz gospodarzył, my zaś pójdziemy po jedzenie."Ruszyli w las i ustrzelili zajęcy, dzikich saren, ptactwa i gołąbków, a co było do jedzenia, zanieśli Beniaminowi, musiał im to przyrządzić, by mogli zaspokoić głód.W domku tym żyli razem dziesięć lat, a czas im się nie dłużył.

Córeczka, którą powiła ich matka, królowa, podrosła, jej serce było dobre, lico piękne, a na czole miała złotą gwiazdę.Pewnego razu, w czasie wielkiego prania ujrzała dwanaście męskich koszul i zapytała swej matki:"Czyich jest tych dwanaście koszul, na ojca są dużo za małe?"Odpowiedziała więc z ciężkim sercem:"Drogie dziecko, należą do twoich dwunastu braci."A dziewczynka rzekła:"A gdzie jest moich dwunastu braci, nigdy o nich nie słyszałam."Odpowiedziała:"Bóg wie, gdzie są, błądzą gdzieś po świecie."Za rękę wzięła dziewczynkę, otworzyła jej pokój i pokazała na dwanaście trumien wypełnionych trocinami z pośmiertnymi poduszkami."Te trumny,"rzekła "przeznaczony były dla twoich braci, lecz potajemnie uciekli, zanim się urodziłaś,"i opowiedziała jej, jak wszystko się wydarzyło.A dziewczynka rzekła:"Droga matko, nie płacz, pójdę i poszukam moich braci."

Wzięła dwanaście koszul i odeszła prosto do wielkiego lasu.Szła cały dzień, a wieczorem doszła do zaklętego domku.Weszła do środka i zastała młodego chłopaka, który zapytał:"Skąd przychodzisz i dokąd idziesz?,"i dziwił się, że była tak piękna, nosiła królewskie szaty i miała gwiazdę na czole.Ona zaś odrzekła:"Jestem królewną i szukam moich dwunastu braci, pójdę, dokąd sięga niebieskie niebo, aż ich znajdę."Pokazała mu też dwanaście koszul, które do nich należały.Beniamin ujrzał, że to jego siostra, i rzekł:"Jestem Beniamin, twój najmłodszy brat."I zaczęła płakać z radości i Beniamin też, ucałowali się, tulili jedno do drugiego z wielkiej miłości.Potem rzekł:"Droga siostro, jest jedno "ale,"umówiliśmy się, że każda dziewczyna, jaką spotkamy, musi umrzeć, bo przez dziewczynę musieliśmy opuścić nasze królestwo."Ona zaś rzekła:"Chętnie umrę, jeśli tylko mogę wybawić moich dwunastu braci."

"Nie,"odpowiedział, "Nie możesz umrzeć, siedź pod tą kadzią, aż przyjdzie jedenastu braci, a wtedy dogadam się z nimi."Tak też zrobiła, a gdy nastała noc, przyszli pozostali z polowania, posiłek już był gotów.Gdy siedzieli przy stole i jedli, zapytali:"Co nowego?"Beniamin odrzekł:"Nie wiecie?"

"Nie,"odpowiedzieli."Ona zaś mówił dalej:"Byliście w lesie, a ja zostałem w domu i wiem więcej od was."

"Więc opowiedz nam,"zawołali, a on odpowiedział:"Przyrzekniecie mi, że nie zabijecie pierwszej dziewczyny, jaką spotkacie?"

"Tak, zawołali wszyscy, "niech cieszy się laską, opowiadaj wreszcie."Rzekł więc:"Nasza siostra tu jest,"podniósł kadź, a królewna wyszła w swych królewskich szatach ze złotą gwiazdą na czole, a była taka piękna i delikatna.Ucieszyli się wszyscy, uwiesili się u jej szyi, całowali ją i kochali z całego serca.

I tak została z Beniaminem i pomagała mu w pracy.Jedenastka ruszała w las, łowiła dzikiego zwierza, sarny, ptactwo i gołąbki, aby mięli co jeść, a siostra i Beniamin troszczyli się o to, by było wszystko przyrządzone.Szukała drewna do gotowania i ziół do warzyw, stawiała garnki na ogień, a posiłek zawszy był gotów, gdy wracało jedenastu.Dbała też o porządek w domku, łóżeczka ścieliła pięknie biało i czysto, a bracia zawsze byli radzi i żyli z nią w wielkiej jedności.

Pewnego razu oboje przygotowali wspaniałą ucztę, a gdy wszyscy byli razem, usiedli, jedli i pili i byli pełni radości.Za zaklętym domkiem był mały ogródek, stało w nim dwanaście kwiatów lilii, które nazywa się też studentami, chciała sprawić Braciom radość i zerwała dwanaście kwiatów myśląc o tym by je dać każdemu przy jedzeniu.Gdy jednak zerwała kwiaty, w tym samym momencie dwunastu braci zamieniło się w dwunastu kruków i odleciało ponad lasem, dom wraz ogrodem także zniknął.Biedna dziewczyna została sama w dzikim lesie, a gdy się rozejrzała, stała koło niej stara kobieta, która rzekła:"Moje dziecko, coś ty zrobiła?Dlaczego nie pozwoliłaś rosnąć dwunastu kwiatom?To byli twoi bracia, a teraz na zawsze zmienili się w kruki."Dziewczyna rzekła w płaczu:"Nie ma środka by ich wybawić?"

"Nie,"rzekła stara, "nie ma takiego na całym świecie, chyba że jeden, tak trudny do spełnienia, że ich w ten sposób nie uwolnisz, bo musisz milczeć przez siedem lat, nie wolno ci mówić ani się śmiać, wypowiesz jedno jedyne słowo, choćby brakło godziny do siedmiu lat, wszystko będzie daremne, a twoich braci zabije owo słowo."

Dziewczynka rzekła w swoim sercu:Jestem pewna, że wybawię swoich braci, i poszła i szukała wysokiego drzewa, usiadła na nim i przędła, nie mówiła i nie śmiała się.Zdarzyło się, że w lesie tym polował król, który miał wielkiego charta, ten zaś podbiegł był do drzewa, na którym siedziała dziewczyna, skakał dookoła warczał i szczekał w górę.Przyszedł tedy król i ujrzał piękną królewnę ze złotą gwiazdą na czole, a tak był zachwycony jej urodą, że zawołał, czy nie zechciałaby zostać jego żoną.Nie odpowiedziała, tylko skinęła nieco głową, Sam wszedł na drzewo i ją zniósł, posadził ją na konia i zawiózł do domu.

Wesele świętowano z wielkim przepychem i radością, lecz pani młoda nie mówiła i nie śmiała się.

Gdy już przeżyli razem parę lat w szczęściu, matka króla, która była złą kobietą, zaczęła zniesławiać młodą królową, i tak rzekła do króla:"To podła żebraczka, przyprowadziłeś ją do domu, kto wie, co za bezbożne sztuki czyni.Nawet jeśli jest niema i nie umie mówić, to mogłaby się śmiać, kto się zaś nie śmieje, ten ma nieczyste sumienie."Król nie chciał zrazu w to wierzyć, ale stara nie ustawała w tym i oskarżała ją o wiele złych rzeczy, także król w końcu dał się przekonać i skazał ją na śmierć.

Rozpalono na podwórcu wielki ogień, w nim miała być spalona, a król stał z góry przy ogniu i patrzył zapłakanymi oczyma, bo wciąż ją kochał.A gdy już była przywiązana do słupa, a ogień lizał swym czerwonym jęzorem jej szaty, właśnie w tej chwili minęło siedem lat.W powietrzu dał słyszeć się trzepot, przybyło dwunastu kruków opadając w dół, a gdy dotknęli ziemi, zmienili się w dwunastu braci, których ona wybawiła.Roznieśli ogień, ugasili płomienie, uwolnili swą ukochaną siostrę, całowali ją i tulili.

A że mogła już otworzyć usta i wolno jej było mówić, opowiedziała królowi, dlaczego była niema i nigdy się nie śmiała.Król ucieszył się, gdy usłyszał, że jest niewinna, a kochali się wszyscy w jedności aż do śmierci.Złą macochę postawiono przed sądem, wsadzono ją do beczki z wrzącym olejem i jadowitymi żmijami, i umarła straszną śmiercią.


Text view